#BezdomnośćJestKiedy

"Tam gdzie mieszkam" autorstwa Brendy Rufener opowiada historie Linden Rose, z pozoru zwykłej nastolatki, która w tym roku podchodzi do matury. Często tak bywa,że ludzie jedynie patrzą i nie widzą. Nikt nie widzi prawdziwego życia Linden, która mieszka nielegalnie w szkole, każdego dnia zamiast przejmować się pracą domową ona musi dopilnować żeby zablokować drzwi, bo inaczej będzie spać na trybunach szkolnego boiska, na dworze. Musi dopilnować żeby nikt nie zauważył jak pierze swoje ubrania (do tej pory nie wiem jak, gdzie i kiedy je suszy), żeby nikt nie usłyszał jak burczy jej w brzuchu na lekcji, bo nie stać jej na śniadanie i żeby nikt nie dowiedział się gdzie mieszka. Jest to trudne do zrealizowania, zwłaszcza gdy ma się takich przyjaciół jakimi są Ham i Seung, ale dzięki nim życie Linden wydaje się normalniejsze. Wszyscy troje "pracują" w szkolnej gazetce, chcą pójść razem na studia, oglądają wspólnie filmy i spędzają ze sobą czas niczym zwyczajni nastolatkowie. Ale czy życie nastolatka może być normalne? Nie. Każdy z nich ma swoje własne problemy, własne dylematy, a gdy jedna z ich koleżanek - Bea zostaje pobita, nasza historia dopiero się zaczyna. Dodam, że Bea i Linden nie przepadają ze sobą ale coś je łączy. No i jeszcze ten BAL! BAL ABSOLWENTÓW! Wydarzenie roku, dla niektórych ważniejsze od samej matury, coś na co wszyscy czekają... Ale co gdy nie masz co na siebie włożyć, twoje jedyne buty to trampki i nie stać cię chociażby na najtańszy eyeliner? Czy takie problemy powinny dręczyć szesnastolatkę? 

Ale nie przejmujcie się, to nie jest książka, która ma dołować tylko ukazać problem. Narratorką jest tu Linden i opowiadając nam swoją historię nie szczędzi sarkazmu i czarnego humoru. Trochę to bywa irytujące, bo przez to niekiedy nie wiedziałam co się dzieje i wielu rzeczy musiałam się domyślać, np wyglądu głównych bohaterów, uczuć Linden (nie ogarniałam kto jej się podoba, chociaż może ona sama również nie była tego pewna), są też drobne przeskoki w akcji, jakby autorka nie umiała nam wyświetlić wszystkich klatek tego filmu. Przez to też nie zawsze byłam w tej książce, nie byłam Linden, byłam u siebie w domu na kanapie. Zaznaczę, że nie zawsze, bo początek był bardzo ciekawy, wciągający i zachęcający do tego aby poznać całą historię i zakończenie. Moją ulubioną postacią jest Ham, bo jest uroczy, kocha swoich przyjaciół, jest szczery i robi szalone rzeczy (przekonacie się na balu). Trochę przypomina bohaterów z książek Johna Greena, tych co nadają szerokiego uśmiechu tym opowieściom. Jeśli chodzi o Linden to miała swoje lepsze i gorze momenty. Jej historia jest interesująca, smutna ale opowiedziana z dystansem, więc nie przygnębia i ma pozytywny oddźwięk. Nie polubiłam Seunga, nie umiałam go rozgryźć, do tej pory nie rozumiem niektórych sytuacji, ale jego mama skradła moje serce, ta kobieta to skarb. Mamy też inne postacie i chyba żadna z nich nie jest ani czarna ani biała, każdy z nich ma coś za uszami, ale też nie każdy jest taki jaki się wydaje i kryje się w nich wiele dobra (pomijając główny czarny charakter, ten to ma u mnie krechę długą jak prosta).
Może ta książka nie jest wybitna, ale tematy (bo nie tylko o bezdomność się rozchodzi) są warte tego aby się z nią zapoznać. Więc jeśli się wahacie to przestańcie i po nią sięgnijcie. Nauczmy się patrzeć i widzieć. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"