Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

"Chyłka-Kasacja" czyli Sherlock, Watson i Moriarty w wydaniu prawniczym

Obraz
Po tym jak obejrzałam serial "Chyłka - Zaginięcie" natychmiast sięgnęłam po "Kasację" Mroza. Kilka wątków, np. pierwsze rozmowy głównych bohaterów, zdążyło już się pojawić w telewizyjnej adaptacji, ale ten kryminalny jedynie w ostatnim odcinku. Dzięki temu wyobrażenie kilku postaci już siedziało w mojej głowie, ich wygląd, charakter, zwyczaje. Pomimo to, gdy czytałam książkę, parę rzeczy się zmieniło, więc także postaci w mojej głowie przeszły pewną transformację.  Najmniejszą metamorfozę  przeszedł Zordon, czyli główny bohater, który jest nowym aplikantem w kancelarii Żelazny & McVay. Przypomina mi on doktora Watsona, granego przez Martina Freemana w serialu "Sherlock". Taki trochę nijaki, bardzo lojalny, próbujący nadążyć za swoim autorytetem, większość akcji rozgrywa się z jego perspektywy, gdyż wraz z jego pojawieniem rozpoczyna się cała historia. Póki co nie przepadam za nim. Irytuje mnie. Odnoszę wrażenie, że  jego postać nic nie wnosi, choc

O moich pierwszych "romansach"...

Obraz
Ostatnio, w naszym pierwszym poście, który możecie przeczytać  tutaj , obiecałam Wam, że opowiem jak to się stało, że pokochałam czytanie. Jak już wiecie wszystko zaczęło się od lektury "Dzieci z Bullerbyn", ale jak to mówią: "nie od razu Rzym zbudowano". Nie sprawiło to, że z ochotą sięgałam po następne książki. Minęło parę lat, wiele nieudanych prób rozbudzenia we mnie uczucia do tych pięknie oprawionych i zapisanych drobnym maczkiem stron.  Między innymi natrafiłam na takie utwory jak "Chłopcy z Placu Broni", "W pustyni i w puszczy", "Przypadki Robinsona Crusoe" czy "Tomek w krainie kangurów". Większość z tych lektur była o tematyce podróżniczej, więc ich bohaterowie często się przemieszczali, co było męką dla osoby, która potrafi zgubić się we własnym mieście. Jednakże podczas pewnych słonecznych wakacji opalając się w blasku słońca, przeglądałam strony "Czarnych stóp" Seweryny Szmaglewskiej, które wypożyczyłam

Bo do lawiny wystarczy mały kamyczek ;)

Obraz
Nie wszystkie książki nadają się, żeby zapamiętać je „na zawsze” czy chociaż „na długo”. Powinniśmy, więc te które właśnie takie są zapisywać w specjalnym miejscu w sercu. No to zapisuję  😉 „Ten jeden dzień” Galye Forman miało być typową lekką książką. Takim przerywniczkiem. Nie spodziewałam się, że zostanie w mojej głowie na dłużej, a być może na zawsze. Spodziewałam się romansu. Mało tego, zastanawiałam się jak tytułowy jeden dzień, może zająć czasu na 379 stron. Przez długi czas nie mogłam się zabrać za żadną książkę, a tu potem BACH! Powiadomienie z biblioteki, że niedługo trzeba oddać. No i czytamy :P Na początku – schemat. Ona poznaje jego, potem na niego wpada i och! Porządna dziewczyna z planem na życie wyjeżdża z nowo poznanym chłopakiem. Niespodzianka? Nie no, żadna. Dorzućmy do tego kolejne zdarzenia, które kończą się tym, że on znika po wspólnie spędzonej nocy. No już chyba bardziej schematycznie się nie dało! I tu, moi drodzy, następuje zwrot. Nie chodzi o to, że Al