Czerwień, biel i królewski błękit!

"Gdy myślę o historii, zastanawiam się, w jaki sposób się w nią wpasuję. I ty też. Chciałbym, żeby ludzie nadal tak pisali.
Historia, co? Ale moglibyśmy stworzyć własną."
Casey McQuiston "Red, White & Royal Blue"


Alex nienawidzi księcia Henry'ego od ich pierwszego spotkania. Uważa, że nie ma on do zaoferowania nic poza byciem czyimś dzieckiem. Wydaje mu się, że skoro on wywodzi się z Texasu, a jego mamie udało się zostać prezydentem USA, to on ma na koncie więcej osiągnięć. Tak naprawdę jednak oboje są tylko i wyłącznie synami. A skoro Alex jest Pierwszym Synem USA, to w ramach stosunków międzynarodowych wybiera się na ślub brata Henry'ego do Londynu. Miał go nie prowokować, być grzecznym i starać się jakoś przeżyć ten weekend. No cóż... Coś nie pykło 😝
Powieść Casey McQuiston "Red, White & Royal Blue" kusiła mnie opiniami z internetu. Głosami mówiącymi, że jest to genialna historia, ale marudzącymi że w tłumaczeniu coś poszło nie tak. Po wielu przymiarkach pokusiłam się w końcu, żeby po nią sięgnąć i oczarowałam się nią do granic. Bawiłam się przednio, a charakter Alexa dodawał jej tylko uroku. Sama historia byłaby dosyć banalna, w końcu mamy tu księcia, gdyby nie fakt, że jego księżniczka też jest mężczyzną 😉 Co do tłumaczenia się nie wypowiem, bo ja nie wyczułam jakichś rażących błędów, ale nie wiem czy ich nie zauważyłam czy inni się czepiają, nie będę oskarżać żadnej ze stron. 

Alex zmaga się z problemem, z którym wbrew pozorom, opiniom czy przekonaniom zmaga się wiele osób. To co jest zdecydowanym plusem tej powieści to zarówno opis jego wewnętrznej walki, jak i stosunek otoczenia do niego. Zarówno rodziny, jak i potem szerszej "widowni". Tłem do wydarzeń jest kampania reelekcyjna jego matki w 2020 roku, przez co czytając miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Uważam, że to jest dobry wakacyjny romans i chociaż główni bohaterowie troszkę nietypowi (jak na klasyczne romansidło) to uważam, że każdy jest się w stanie świetnie bawić z chłopakami oraz ich gangiem! 

Utarty schemat z nowym spojrzeniem. Tak bym podsumowała całą powieść. I walka z nadzieją, że wszystko się ułoży oraz, że mamy prawo do marzeń i ich spełniania. Tak naprawdę naszą historię piszemy my sami i to od nas zależy jak bardzo pozwolimy innym w nią ingerować. 
Jeśli tylko potrafimy o siebie zawalczyć to jesteśmy w stanie przenosić góry czy nawet zmienić podejście konserwatywnego królestwa 😉

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"