"Chemia (naszych) serc"

 Literaturą, po którą zawsze z łatwością sięgałam jest literatura młodzieżowa, zwłaszcza ta zagraniczna. Niestety, z czasem problemy współczesnych nastolatków przestały być dla mnie problemami, ich przemyślenia do mnie nie trafiały, a kolejne zawirowania miłosne zaczynały przerastać. Na szczęście pewnego dnia podczas przeglądania nowości na woblinku, natrafiłam na "Chemię serc" Krystal Sutherland. Cóż to był za emocjonalny rollercoaster! Zwłaszcza podczas czytania ostatnich stron, czułam się jakby wagonik kolejki górskiej zwalniał, a ja zadawałam sobie pytanie: "Co, to już koniec?", z jednej strony się ciesząc, a z drugiej, czując lekki niedosyt i chcąc więcej. Tylko główny bohater był niekiedy mało domyślny, gdyż był zajęty błądzeniem w obłokach miłości. I to właśnie ona jest tym, wokół czego kręci się cała ta historia. MIŁOŚĆ. Jeżeli szukacie definicji to na pewno tam znajdziecie. Ale z czym ona Wam się kojarzy? Co jako pierwsze przychodzi Wam na myśl gdy słyszycie słowo "miłość"? Patrząc przez pryzmat tej książki, powiedziałabym ból i cierpienie, ale także życie i nadzieja.

 Henry jest zwyczajnym nastolatkiem, uczącym się w ostatniej klasie liceum. Ma paczkę zabawnych znajomych, wyluzowanych rodziców oraz starszą siostrę, która posiada już własną rodzinę. Na początku nowego roku szkolnego chłopak poznaje Grace, która razem z nim ma prowadzić gazetkę licealną. W dodatku dziewczyna wcześniej uczęszczała do innej szkoły, nosi za duże na nią męskie ciuchy, dziwnie pachnie i jest trochę zaniedbana. Losy tej dwójki przecinają się, a Henry zakochuje się w Grace niemal od pierwszego wejrzenia. Z czasem poznaje ją coraz lepiej, ale ona wciąż kryje w sobie pełno tajemnic, wysyła mu skrajne sygnały, intryguje zarówno jego, jak i czytelnika. Bardzo chciałabym poznać tę dziewczynę i się z nią zaprzyjaźnić, zapytać ją o tak wiele, przytulić i porozmawiać. Trochę wcześniej niż główny bohater, zaczęłam czuć co się święci, że coś jest nie tak, że przeszłość jeszcze nie odeszła, ale też bardzo chciałam się dowiedzieć o co dokładnie chodzi i jak autorka poukłada dalsze losy bohaterów.

 Bardzo spodobała mi się wrażliwość głównych postaci, sceny na stacji kolejowej i ich magia, nawiązania do Harry'ego Pottera, temat odkupienia poruszony w gazetce szkolnej, a nawet to, co autorka zrobiła z miłością. Chyba zniszczyła wszystkie możliwe związki w tej historii, żaden nie przetrwał, ale pokazała siłę przyjaźni i opisała to wszystko w tak optymistyczny sposób, że mi to nie przeszkadzało. Bardzo mi się podobała ta książka, uważam, że jest warta przeczytania. Czasem było ciężko, łzy cisnęły się do oczu ale ta historia posiada swój urok, ma coś do przekazania, jest wciągająca, zabawna i piękna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"