Jak wiele mamy do powiedzenia przekonujemy się, gdy nie możemy mówić!
Mało jest książek, które tak na mnie wpływają.
Mało jest książek,
które tak przeżywam.
Mało jest książek,
których jestem ciekawa,
a jednocześnie się ich boję.
Ile znacie antyutopii
matryiarcharnych? Ja przyznaje jedną. W „Seksmisji” – ulubionym filmie mojego
taty. Jednak i tam, na koniec okazuje się, że Jej Ekscelencja jest mężczyzną w
przebraniu. W pozostałych antyutopiach rządzą mężczyźni. W części z nich
kobiety, albo jak w „Opowieściach podręcznej” określona ich grupa, stanowią
drugi sort ludzi. Część gorszą, która nie ma prawa głosu.
Właśnie, nie ma prawa głosu.
„Vox” Christiny Dalcher wstrząsa mną dogłębnie.
Bardzo mocno.
Jednocześnie czułam, że chcę to
czytać dalej i strasznie się bałam. Zapytacie czego? Bałam się co by było,
gdybym to ja żyła w takim świecie. Nie podobała mi się ta wizja wcale.
Powieść opowiadana jest z
perspektywy doktor Jean McClellan. Kobieta, która jest neurolingwistką i o
ironio! Zajmowała się badaniami nad przywróceniem możliwości komunikacji u
osób, które mają uszkodzony fragment mózgu. Opowiada ona o rzeczywistości, w
której kobiety zostały niemal pozbawione głosu. Niemal, bo mają prawo do wypowiedzenia
100 słów.
100 SŁÓW. Do tego momentu mojego
wpisu mamy 180 słów.
Czyli przekroczyliśmy
już limit!
Co grozi za
przekroczenie limitu?
Bagatela, porażenia prądem. Za
każde nadprogramowe słowo coraz mocniejszym ładunkiem. I wierzcie mi, że można tak
bez końca parzyć tym prądem…
Każdym elementem życia kobiety
steruje jej mąż, bądź ojciec. Kobieta nie ma prawa do niczego. Nawet jej wynik
badań i zalecenia są przekazywane do jej męskiego opiekuna.
No tak – przecież kobieta nie
może czytać, bo NIE UMIE!
W nowej formule szkoły
dziewczynki uczą się szyć, gotować, liczyć (głównie do 100), a nagrody dostają
te, które mają najmniej słów na liczniku. Tak uczą się, żeby się nie odzywać.
Kobieta zostaje zepchnięta do
roli, którą mężczyźni wychwalają, bo strażniczka ogniska domowego, matka,
żona, ale zamykają ją w klatce, gdzie tak naprawdę nic nie znaczy, bo nawet
jej syn ma więcej do powiedzenia niż ona.
Powieść, jest okropna. Znaczy pod
względem treści. To co jest w niej opisane stanowi czarny sen. Okropną rzeczywistość,
w której żadna z kobiet nie chciałaby żyć.
340 słów…
gdybyście to drogie dziewczęta czytały na głos w świecie z powieści „Vox”, to z
waszego nadgarstka została tylko kość i przeogromny ból…
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze :)
Przyjmujemy pochwały, krytyki i chętnie czytamy wasze odczucia związane z przeczytanymi (bądź nie) książkami!