O moich pierwszych "romansach"...

Ostatnio, w naszym pierwszym poście, który możecie przeczytać tutaj, obiecałam Wam, że opowiem jak to się stało, że pokochałam czytanie. Jak już wiecie wszystko zaczęło się od lektury "Dzieci z Bullerbyn", ale jak to mówią: "nie od razu Rzym zbudowano". Nie sprawiło to, że z ochotą sięgałam po następne książki. Minęło parę lat, wiele nieudanych prób rozbudzenia we mnie uczucia do tych pięknie oprawionych i zapisanych drobnym maczkiem stron. 

Między innymi natrafiłam na takie utwory jak "Chłopcy z Placu Broni", "W pustyni i w puszczy", "Przypadki Robinsona Crusoe" czy "Tomek w krainie kangurów". Większość z tych lektur była o tematyce podróżniczej, więc ich bohaterowie często się przemieszczali, co było męką dla osoby, która potrafi zgubić się we własnym mieście. Jednakże podczas pewnych słonecznych wakacji opalając się w blasku słońca, przeglądałam strony "Czarnych stóp" Seweryny Szmaglewskiej, które wypożyczyłam w celu dobrego przygotowania się na nadchodzący nowy rok szkolny. Historia i perypetie Marka Osińskiego oraz paczki jego przyjaciół spodobały mi się tak bardzo, że aż sama zapragnęłam zostać harcerką (to akurat nie wyszło). W podobnym klimacie były opowieści o Panu Samochodziku i jego młodych pomocnikach. Moja znajomość z nimi rozpoczęła się dzięki templariuszom ;) Razem szukaliśmy skarbów, uczyliśmy się historii oraz próbowaliśmy rozkochać w kobiecych sercach tytułowego bohatera. Dziwne perypetie przeżyłam z Alicją, która przemierzała Krainę Czarów oraz to co znajdowało się po Tamtej Stronie Lustra. Następnie zaczęłam szukać w książkach nie tylko przygód ale także zagadek. Ten trop doprowadził mnie do mieszkania 221B przy Baker Street w Londynie, do sławnego Sherlocka Holmesa i jego genialnego umysłu. Od tej pory z chęcią sięgam po opowiadania Arthura Conan Doyle'a, a także po ich filmowe i serialowe adaptacje.

Następnie nadeszła era romansów, złamanych serc i zakochanych wampirów. Za książkę przełomową, która rozpoczęła lawinę wypożyczanych egzemplarzy uważam "Zapałkę na zakręcie" (do dzisiaj z chęcią sięgam po tą pozycję). Potem były kolejne utwory Krystyny Siesickiej, w których byłam bez pamięci zakochana. Nadal miło wspominam "Dziewczynę mistrza gry", "Opowieści rodzinne", "W stronę tamtego lasu", czy zekranizowane "Jezioro Osobliwości". W międzyczasie skończyłam podstawówkę i rozpoczęłam swoją naukę w gimnazjum. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ wkroczyłam wówczas w progi niesamowitej biblioteki, która była idealnie wyposażona dla spragnionej książek nastolatki. Znalazłam tam utwory Neila Gaimana, które są nie z tej ziemi, "Pamiętnik narkomanki", serię "miętową" Ewy Nowak, która potrafi rozbawić człowieka do łez oraz pokazuje, że można znaleźć rozwiązanie dla wielu trudnych sytuacji, sagę "Zmierzch", od której tak bardzo się uzależniłam, że kiedy już poszłam spać to śniłam, że dalej czytam (mam nadzieję, że nie tylko ja tak mam), a także chwile grozy dzięki "Marinie" C. R. Zafona. W ostatniej klasie gimnazjum dopuszczono mnie nawet do "półki dla wybranych", gdzie czekał na mnie "Diabeł ubiera się u Prady".

Jednak to tylko wybrana część książek, które wprowadziły mnie do tego niesamowitego świata wyobraźni i to je najbardziej zapamiętałam z tego okresu. Jestem wdzięczna tym autorom za to, że je napisali i stworzyli mosty, nam zwykłym śmiertelnikom, do nowych światów, niesamowitych przygód i rozczulających romansów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"