"Opowieść podręcznej"

"Opowieść podręcznej" Margaret Atwood to nie byle jaka powieść antyutopijna. Do tej pory miałam do czynienia jedynie z tymi przeznaczonymi dla młodzieży, gdzie główna bohaterka, z początku przeciętna, stawała się liderem, symbolem ruchu oporu, była odważna i gotowa do poświęcenia. Czasami występował tam pewien wątek fantastyczny, więc historia nie nabierała tak silnego przekazu jak w tym przypadku. Nasza bohaterka - Freda jest dojrzałą kobietą, a to co ją spotkało wydaje się bardzo realne i bardzo smutne. Wydaje się być przypadkową bohaterką, bo gdyby przyjrzeć się historiom innych Podręcznych być może okazałyby się ciekawsze. Tak na prawdę jest jedną z wielu, nie wyróżnia się, ale autorka wybiera właśnie ją,  co potęguje przekaz tej książki, o tym, że to co spotkało te kobiety dotyczy ich wszystkich, a nie pojedynczych jednostek. Bo nie cierpią tylko podręczne, tak na prawdę cierpi większość tego społeczeństwa, nawet mężczyźni. Dlaczego? Bo odebrano im wolność i miłość! Kobiety sprowadzono do roli rodzących, służących oraz matek wychowujących nieswoje dzieci. Mężczyźni walczą na wojnie, pozostali, którzy mają Żony, mają za zadanie zapłodnić Podręczną, jeszcze inni muszą dla nich pracować. Tylko nieliczni, z dobrą pozycją mogą liczyć na nieco swobody ale myślę, że nawet to nie czyni ich szczęśliwszymi. 

Freda jest Podręczną, opowiada to co się dzieje teraz, to co było zanim nią została oraz etap szkolenia. Poznajemy jej życie przed, jej bliskich, których straciła, zarys historyczny oraz to jak wygląda teraźniejsza rzeczywistość. Raz w miesiącu każda podręczna jest zapładniana przez swojego Komendanta, leżąc w objęciach jego Żony, licząc na to, że tym razem się uda. Podręczne nie mogą czytać, nie mogą ze sobą rozmawiać, niczym zakonnice chodzą w długich czerwonych szatach, zakrywając swoje włosy i twarze niezależnie od pory roku. Państwo odebrało im poprzednie życie, zabroniło kochać i zabiera dzieci, które jakimś cudem się urodzą, w czasie malejącego przyrostu naturalnego. 
Książka jest wstrząsająca, daje do myślenia. Jak bardzo nas dotyczy i jak bardzo może nas dotyczyć? Czy to co zostało opisane może nas kiedyś spotkać? A może spotkało i nadal spotyka? Coś co wydaje się fikcją literacką okazuje się odzwierciedleniem rzeczywistości, gdy spojrzymy na niektóre kultury. Czy będzie też odbiciem przyszłości? 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"