Do wszystkich zainteresowanych historia Lary Jean!

Chyba rzadko się zdarza, że kolejne części jakiejś serii są coraz lepsze. Często autorzy gubią się w skomplikowanych fabułach lub nie mają pomysłu na kontynuację. Ale nie tym razem! Zakochałam się w "Zawsze i na zawsze" Jenny Han, podczas gdy męczyłam się z pierwszą częścią czyli "Do wszystkich chłopców, których kochałam". Jak to możliwe? Jest to efekt metamorfozy autorki, jej zamierzony efekt, przypadek, a może moje własne preferencje?

 Przyjrzyjmy się jak ewoluowała książka, a wraz z nią bohaterowie. W części pierwszej poznajemy głównych bohaterów oraz historię Lary Jean. Ma ona dwie siostry, starsza (Margot) właśnie wyjeżdża na studia na innym kontynencie, przez co rozstała się z chłopakiem (Joshem - ich sąsiadem i przyjacielem, w którym podkochuje się główna bohaterka), a młodsza (Kitty) jest bardzo rozpieszczona. Ich tata jest ginekologiem, a mama (Koreanka) umarła parę lat temu. Lara Jean, aby odkochać się w jakimś chłopaku, pisze do niego list, adresuje go, nakleja znaczek i chowa do pudełka na kapelusze. Jednak pewnego dnia okazuje się, że pudełko zniknęło a listy zostały wysłane (do pięciu chłopaków). Sprawy bardzo się komplikują i Lara Jean zaczyna chodzić na niby z Peterem (byłym chłopakiem jej byłej przyjaciółki, w którym kiedyś się podkochiwała i również napisała do niego list). Robi to głownie po to aby dać do zrozumienia Joshowi, że już nic do niego nie czuje, natomiast on zaczyna czuć coś do niej, a właściwie już wcześniej go do niej ciągnęło. Margot, która jest w Europie jest niczego nieświadoma, gdyż kontakt z nią jest nieco ograniczony ze względu na różnice czasowe, a Lara Jean nie ma pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Po pierwsze spadły na nią obowiązki najstarszej siostry,. Po drugie były chłopak Margot darzy ją uczuciem. A po trzecie jej była przyjaciółka mści się za to że Lara Jean chodzi z jej byłym chłopakiem. To wszystko brzmi jak jakaś brazylijska telenowela, ale w rzeczywistości jest jeszcze gorsze. Najbardziej irytowała mnie Margot. Była niczym perfekcyjna pani domu i można odnieść wrażenie, że specjalnie uciekła tak daleko na studia aby nareszcie zacząć żyć swoim życiem. Rozumiem. Ale dlaczego ma pretensje, że jej młodsza siostra nie jest jej kopią? Co złego jest w tym, że raz w tygodniu na obiad jest pizza? W dodatku nie lubi jej najlepszej przyjaciółki Chris. Wyobrażacie sobie jak Margot zareaguje na wieść o tym że może coś łączyć jej siostrę oraz byłego chłopaka? Nie zdołała zjednać sobie mojego serca przez całe trzy części. Nawet adaptacja filmowa jej w tym nie pomogła, jak osiemnastolatkę może grać trzydziestolatka?

Zupełnie inaczej było z Kitty, która była nieznośnym dzieckiem, które się o wszystko obraża, ale w drugiej części przeszła totalną metamorfozę i nadała charakteru tej książce. Okazało się, że jest bystra, wie jak osiągnąć swój cel i była przyczyną fantastycznych wydarzeń (dowiecie się jak przeczytacie).
Również Lara Jean się zmieniła, zaczyna podejmować poważne decyzje, już wie czego chce (nie tylko idealnych czekoladowych ciasteczek) i w dodatku ma przystojnego chłopaka. Skoro już o Peterze mowa, to czy nie uważacie, że jest niemal idealny? Urzekły mnie te liściki, jego romantyzm, relacja z Kitty i uczucie jakim darzy główną bohaterkę. Postacią, którą bardzo polubiłam w trzeciej części jest Pani Rothschild. Wprowadza ona trochę równowagi w domowe życie dziewczyn Song, bo mimo iż wydawało się, że to one tu żądzą, to jednak jak przyszło co do czego to ich tata miał ostatnie zdanie, ale teraz to się zmieni...

W całej tej historii jest jednak coś co mi nie pasuje, a mianowicie czas akcji. W pierwszej części jest to mniej więcej pół roku, w drugiej także, w dodatku ma ona miejsce zaraz po "Do wszystkich...", a trzecia zaczyna się jakoś w połowie ostatniej klasy. Dlaczego jest taka przepaść czasowa? Co się działo w ciągu tego semestru?

Uważam, że "Zawsze i na zawsze" to urocza książka. Wszyscy stresują się naborem do szkół, balem, ślubem. Lara Jean ma swoje wymarzone urodziny, wymarzonego chłopaka i wspaniałą macochę. Są chwile wzruszeń i chwile radości, nawet Margot mnie pozytywnie zaskoczyła, gdy zgodziła się z Triną. Jest też trochę nostalgii spowodowanej końcem szkoły, i bardzo długa chwila niepewności co do przyszłości związku głównych bohaterów...

www.czytampierwszy.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"