Bo czyż jest lepsze dopasowanie niż jeździec i jego koń?


Stała sobie na półce „NOWOŚCI” w bibliotece podczas trzech moich wizyt (i nie, nie było to w jednym tygodniu tylko przez chyba dwa miesiące). Stała, a ja patrzyłam na nią za każdym razem. Zawsze jednak było coś innego do wzięcia, jakaś wymówka i pretekst, żeby znowu odwrócić od niej wzrok. Do czasu. Błądziłam i szukałam czegoś do czytania, a ona znowu wpadła mi w oko. I tym razem wpadła i w ręce. „Moja Lady Jane” pióra Cynthii Hand, Jodi Meadows oraz Brodi Ashton.

Opis z tyłu książki nie zdradza zbyt wiele, a jednak coś mnie do niej kusiło. No cóż, na kuszeniu chyba poprzestało. Zaczęłam czytać i szło opornie. Oczywiście pierwsza przeszkoda: moje ulubione dzielenie rozdziałów na bohaterów. A tu narratorem jest Jane, a tu Edward, a tu G. Nienawidzę tego. NIENAWIDZĘ! O ile byli jeszcze wszyscy w jednym miejscu i akcja była ciągła dało się to przeżyć. Jak tylko się rozdzielali przeżywałam męki. Wróćmy jednak do treści. Mamy Jane. Lady Jane Gray konkretnie, kuzynkę króla Edwarda. O! To właśnie Edward – miły, spokojny człowiek. Ale chory. I to na straszny krztusiec, chorobę nieuleczalną. A przecież ma dopiero 16 lat! Kto chce umierać mając 16 lat? No nikt. A kto chce umierać jak nie przeżył swojego pierwszego pocałunku? Tym bardziej nikt! Jego dobroduszny doradca proponuje, żeby wydać Jane za mąż i jej męskich potomków posadzić na tronie. Edek nie jarzy do końca co się wokół niego dzieje, więc po zastanowieniu zgadza się, chociaż jest to dla niego bolesne (musicie wiedzieć, że coś go ciągnie do Jane). Kandydatem do ożenku ma być syn lorda, który jest (Achtung, achtung!) koniem. I tu zaczynają się schody…

Obiecywali pozycję pełną humoru. No coś tam jest, ale nie porywa aż tak bardzo, żebym się śmiała jak głupi do sera czytając (tak, robię tak i wtedy moja rodzina się zastanawia czy jest ze mną gorzej niż normalnie). Sam pomysł na książkę jednak doceniam. W połowie lektury, gdzieś w okresie „zwyczajowego kryzysu niesprawdzonej książki” poczytałam o Jane Grey, bo moja dosyć dosyć znajomość historii nie wspominała o takiej osobie. Jakież było moje zdziwienie gdy przeczytałam, że ona ginie. I to tak jakby niebezpiecznie blisko akcji powieści. No błagam, ale jak obiecują wam romans z humorem to chyba nie może umierać główna bohaterka. To napędziło mnie trochę do czytania, bo byłam ciekawa czy Jane przeżyje (w sumie jej mąż G i Edward też mnie interesowali). Fakt jest taki, że doczytałam do końca i punkty za alternatywny bieg historii przyznaje. Dobrze rozegrane. Sam pomysł na powieść też całkiem niezły. Jednak sama książka nie była do końca tym czego się spodziewałam i troszkę mnie rozczarowała.

Sumując moje odczucia wychodzi mi jednak, że warto to przeczytać. Ma swoje momenty, ale jak dla mnie lepsza jest ta część z zawirowaniami historii. Zresztą, we wszystkim mogę się mylić, bo Każdemu głupcowi wydaje się, że jest mędrcem, tymczasem tylko mędrzec wie, ze jest głupcem.”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"