"Gołąb i wąż", czyli fantastyka na wysokim poziomie!

Dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła. 
Dawno żadna książka nie pozwoliła mi się od siebie oderwać nawet na chwilkę.
Dawno żadna książka nie pozostawiła we mnie tak zwanego "kaca książkowego".
Za to ją pokochałam.
I znienawidziłam, bo drugi tom dopiero w przygotowaniu.
A ponoć ma być i trzeci!

Zazwyczaj dobra podróż zaczyna się od "wzięłam przez przypadek". Tu też tak było. Widziałam ładną okładkę, słyszałam jakieś całkiem dobre opinie i przede wszystkim widziałam rekomendację Sarah J. Maas na okładce. Tej pani, której chyba nie muszę nikomu przedstawiać, i której seria "Szklany tron" chyba była właśnie takim książkowym trzęsieniem ziemi u mnie. Jakiś rok temu "Szklany tron" 'zmuszał' mnie do czytania w każdym możliwym momencie i nałogowo wzywał do biblioteki, gdzie przeklinałam, gdy ktoś wypożyczał mi część, której akurat potrzebowałam! Teraz sięgnęłam po "Gołąb i wąż" Shelby Mahurin i znowu poległam. Zakochałam się. Wpadłam po uszy. Zaczytałam się!

Lou jest złodziejką. Poszukuje magicznego artefaktu, który pomoże jej ukryć się przed matką. Bo Lou ma jeszcze jedną tajemnicę. Jest czarownicą. Musi uważać, bo w jej mieście czarownice są palone na stosie. Zupełnie jak w średniowieczu, chociaż czy akcja powieści toczy się w średniowieczu to nie wiem. Mam wrażenie, że technologię mają bardziej rozwiniętą. W każdym razie Lou wraz z przyjaciółką Coco próbują żyć w mieście, gdzie są niemile widziane. Wiedzą jednak, że poza jego granicami wcale nie jest bezpieczniej. Może nawet gorzej. Szczególnie dla głównej bohaterki.
Na drugim biegunie mamy Reida. Mężczyzna jest chasseur'em. Świętym mężem. Jego zadaniem jest obrona mieszkańców miasta przed wszelakimi objawami magii. Tak, jest łowcą czarownic. Całkowicie oddanym arcybiskupowi i poślubiony swojemu urzędowi kapitana. Nie w głowie mu kobiety (taa... mhm...), bo wie, że najważniejsza jest służba bogu i obrona świata przed wszystkim co nietypowe. 
Żadne z nich nie wie, że to właśnie nietypowe spotkanie, a wręcz beznadziejny przypadek, powoduje, że muszą zostać sobie poślubieni. Jeśli tego nie zrobią... no cóż. Obojga czekają przykre konsekwencje. Nie pozostaje im nic innego. I tak wrogowie: czarownica i jej łowca. Zamieszkują razem i próbują żyć wspólnie. Czy im się udaje? Na pewno nie jest nudno!

Świetni bohaterowie, ciekawa akcja, aura tajemniczości, interesujący humor. Nie ma, powtarzam, NIE MA, lepszego przepisu na powieść fantastyczną. Nie potrafiłam odłożyć książki na długo i tak naprawdę przeczytałam te niemal 500 stron w jeden dzień (dobrze, że akurat byłam lekko zachorowana, to nie miałam wyrzutów sumienia ;) żart i tak bym nie miała). Mogę być nudna, ale powtórzę to jeszcze raz: dawno nie czytałam tak dobrej książki! Już nie mogę się doczekać kontynuacji, bo autorka oczywiście zafundowała cliffhanger i to w takim momencie, że przez dobrą minutę sprawdzałam czy niczego nie pominęłam! Historia chociaż wydaje się banalna jest tak opowiedziana, że nie sposób jej zaszufladkować. Magia, szemrany światek, a z drugiej strony wyznawcy niczym zakon i tajemnice sięgające pokoleń. Zatargi, wyrównywanie rachunków i miłość rodzicielska w różnych ujęciach. Nie sposób oderwać się od tej pozycji bez emocji. Polecam z czystym sumieniem każdemu, naprawdę wspaniałą literaturę fantasy!

Komentarze

  1. Książka zapowiada się bardzo fajnie. Zapraszam na mojego bloga :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękujemy za wszystkie komentarze :)
Przyjmujemy pochwały, krytyki i chętnie czytamy wasze odczucia związane z przeczytanymi (bądź nie) książkami!

Popularne posty z tego bloga

„Nie ma nocy na tyle długiej, aby słońce nie wzeszło ponownie.”

Podsumowanie roku 2021!

"Melodia mgieł dziennych"